Blog

Z cyklu: coś się kończy, coś się zaczyna

W ciągu ostatnich paru miesięcy niepokojąco często zaczynałem wpisy mniej więcej w ten sam sposób: jestem akurat strasznie zapracowany i nie mam czasu na spanie, nie mówiąc o aktualizowaniu bloga. Nudne i mało oryginalne.

No więc jestem akurat strasznie zapracowany i nie mam czasu na spanie, nie mówiąc o aktualizowaniu bloga. W ciągu ostatnich dwóch tygodni wydarzyło się w moim życiu pewnie więcej niż przez poprzednie dwa lata, a obrona magisterki nie była w tym wszystkim czymś specjalnie się wyróżniającym. Podpisałem umowę o pracę, a za parę godzin przeprowadzam się do innego, tym razem nieco większego (bo stołecznego) miasteczka.

Ponieważ w moim konsekwentnie i skrupulatnie realizowanym planie przejęcia władzy nad światem niniejszy blog odgrywa istotną rolę, więc zaglądanie tu od czasu do czasu może zaowocować znalezieniem nowego wpisu. Bądź więc czujny, Czytelniku – nie znasz dnia ani godziny. Dokładnie jak ja.

Comments

  1. zaglądanie tu od czasu do czasu może zaowocować znalezieniem nowego wpisu

    Jak dobrze, że jest RSS ;-)

    Pozdrawiam, Zbyszek

  2. zmiany, wszedzie zmiany

  3. Stołeczne miasto jest fe.

  4. E tam, stołeczne miasto daje się przeżyć, a po kilku latach — nawet polubić :)

    Za to brak czasu to przykra przypadłość. A ostatnio to właściwie epidemia..

Comments are now closed